niedziela, 22 grudnia 2013

,,Anna we krwi"- Kendare Blake



 

      ,,Anna we krwi"
        Kendare Blake

wydawnictwo:  Prószyński i S-ka
ilość stron:  320



  Tezeusz Cassio Loowood jest łowcą duchów.  Jego ojciec też nim był, ale zginął w makabryczny sposób zabity przez ducha na którego polował. Jedyne co po nim zostało to athame, którego obecnie właścicielem jest Cas. Chłopak razem z matką przeprowadza się do Thunder Bay, aby zabić ducha Anny. Anny we krwi.
  Chłopak nie pierwszy raz się przeprowadza, praktycznie na tym polega jego życie... przeprowadzka, łowy, zabójstwo. W nowej szkole nie bawi się w poznawanie każdego ucznia, jego celem jest zakolegowanie się z królową roju- dziewczyną która ,,rządzi". W szkole Churchilla taką osobą jest Carmel. Cas szybko nawiązuje z nią znajomość. Uczniowi co rok w dniu rozpoczęcia roku szkolnego organizują zabawę zwaną ,,Końcem świata". Dzięki nowo nabytej znajomości Cas zostaje zaproszony na nią. Impreza odbywa się niedaleko wodospadów,  zawsze w innym miejscu. Gdy towarzystwo jest już lekko pijane, Cas odciąga Carmel na osobności aby zapytać ją o to co zdarzyło się na tej imprezie rok temu. Chodziły plotki, że ona i paru innych gości widziało ducha nieopodal jednego z wodospadów.  Carmel opowiada chłopakowi i tamtych wydarzeniach. Mimo iż nie tego szuka Cassio, wie on jednak, że z tego tematu uda mu się przejść do historii Anny we krwi. Wszystko idzie zgodnie z jego myślą, a nawet lepiej. Koledzy Carmel ( w tym jej były chłopak) opowiadają Tezeuszowi o Annie. Chcąc porządnie przestraszyć Cas'a wiozą go do domu zjawy.. Gdy dojeżdżają na miejsce Loowood planuje przeczesać teren, ale niestety Mike i jego kumple mają inne plany. Kiedy wszyscy podchodzą do okna wychodzącego na ganek, w środku nie widać nic wyjątkowego... Nagle w domu, na schodach pojawia się zjawa... Anna Korlov...  Duch który jest następnym celem Cas'a... Zabicie go okazuje się jednak nie być taką prostą sprawą...
     Pierwszy raz czytałam książkę tego typu. I powiem szczerze, że mimo iż nie jestem fanką horrorów książka strasznie mi się spodobała. Czytało się ją szybko i łatwo. Momentami autorka budowała takie napięcie, że normalnie... nie wiem co powiedzieć :) Na początku myślałam, że to będzie historia z wątkiem miłosnym i w tle duchy. Buum... a tu na odwrót. Historia z duchami w roli głównej a wątek miłosny w tle. Powiem wam, że nie zawiodłam się na tej książce, a nawet w ręcz przeciwnie zachęciła mnie ona do sięgnięcia po podobne pozycje.
   Bohaterowie na pierwszy rzut oka nie są jacyś wymyślni, ale muszę przyznać, że banalni też nie są. Na przykład taka Carmel niby ,,królowa roju" a jednak nie jest taka pusta i wredna jak to zazwyczaj bywa. Cas... on jest ciekawym bohaterem, z jednej strony posłuszny syn i dobry kolega, a z drugiej strony niebezpieczny zabójca. Jednak Anna jest najbardziej tajemniczą i niesamowitą postacią, prawie przez większość książki, praktycznie nic o niej nie wiemy. A potem autorka wysuwa asy z rękawa i układa fragmenty układanki krok po kroku.
    Książka wspaniała. Serdecznie ją polecam i mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na niej. Co tu więcej powiedzieć? Tym którzy się zdecydują sięgnąć po tę pozycję życzę miłej lektury ;)


Cytaty z książki: 


„Miej nadzieję na najlepsze, przygotuj się na najgorsze.”


 „Mag obeah rzucił na mnie klątwę obeah? Na tej samej zasadzie, na jakiej smerfy smerfują?”

 „-Tylko jak zabić coś takiego? – pyta Chase. – Wbić jej w serce drewniany kołek? Korci mnie, by zauważyć, iż Anna nie jest wampirem, lecz czekam, by zasugerował srebrne kule. Dopiero wtedy zepchnę go z trybuny.”

 „Nie jesteśmy dziećmi [...] Nie wierzymy w bajki. A gdyby nawet, to kim byśmy byli? Przecież nie księciem i śpiącą królewną. Ja swoim ofiarom odcinam głowy nożem, a Anna rozrywa im ciała i łamie kości jak suche gałązki. Bylibyśmy smokiem i złą czarownicą. To jasne.”

2 komentarze:

  1. Już gdzieś słyszałam o tej książce. Jak dla mnie bardzo przemawiający tytuł.
    Jeśli będę miała okazję, to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Niby pare słów a radość ogromna, gdy je czytam ;)